Pilotka

napisała o Szczęśliwi ludzie: Rok w Tajdze

To jest tak piękny film. Ze swą skromnością. Z subtelną, a zarazem drapieżną zmiennością pór roku w tajdze, którą poznajemy dzięki urzekającym ujęciom niemal mistycznych krajobrazów po obu brzegach wzburzonych wód Jeniseju. Ze wzruszającą symbiozą człowieka i psa, który staje się najwierniejszym przyjacielem, przypłacając finalnie tę przyjaźń życiem i nieustannym ścieraniem się człowieka i przyrody w nierównej, okrutnej walce. Z gloryfikacją ciężkiej pracy, która, choć precyzyjna jak dobrze naoliwiony mechanizm mosiężnego zegara, przytłoczyłaby monotonią przeciętnego Europejczyka. Zima, długa, ciągnąca się przez wiele miesięcy, krótka wiosna, lato pełne chmar komarów, jesień. Natura. Równie piękna, co niebezpieczna. I ciche, surowe szczęście nastawione na być, nie mieć. Piękny dokument, nawet z tym ukłuciem zazdrości, bo chciałoby się tak żyć pośród dziewiczych, nieskażonych terenów, z dala od cywilizacji, choćby przez rok. Jak Herzog, jak Wasiukow.