Dorastanie z kałachem w ręku

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Istnieją pęknięcia w materii świata, które porażają absurdem, zwłaszcza wtedy, gdy w wojenny horror uwikłane są te najbardziej niewinne z istot - dzieci. Okrucieństwo świata, w którym płacze się do środka, bo inaczej nie wolno przedstawia w filmie „Wiedźma wojny” kanadyjski reżyser Kim Nguyen. I trzeba przyznać, że z wyczuciem porusza się w tej delikatnej materii.

Dziecięce życie Komony, w które z niebywałą brutalnością wkracza wojna domowa w Kongo, zmuszając ją na do złożenia ofiary - zabicia własnych rodziców, momentalnie poprzez ten przystanek śmierci, przechodzi w dorosłość, tu nie ma czasu na naturalne dorastanie, wszystko odbywa się w przyspieszonym tempie. Jako jedyna ocaleje po masakrze wioski dokonanej przez rebeliantów, a następnie siłą zostanie wcielona do ich oddziału. Odtąd uświęcona przez wojnę broń stanie się jej nową matką i ojcem, a otumaniona narkotykami, poddawana dotkliwej indoktrynacji 12-latka, zamiast plecaka z książkami będzie dźwigać na wątłych plecach kałasznikowa i zostanie kolejnym ogniwem przemocy, śmiercionośną maszyną. A potem ucieknie przed tym, czego udźwignąć nie można, kiedy ma się kruchą psychikę dziecka – traumą pięknych afrykańskich plenerów, które znaczą trupy poległych, w świat fantasmagorii i magii, a może również w miłość. Ten utkany z urojeń świat, w którym białe zjawy rodziców-tułaczy ostrzegają przed grożącym buntownikom niebezpieczeństwem przyniesie jej tytuł "Wiedźmy wojny".

Przesiąknięte surrealistyczną poetyką wojenne obrazy wstrząsają mną bardziej niż wywołujący wzruszenie i chyba troszkę na to obliczony zabieg opowiadania historii przez Komonę nienarodzonemu dziecku, będącemu owocem gwałtu. Całe wyrządzone jej zło Komona oswaja dziecięcym językiem, a jeśli o czymś nie potrafi dziecku powiedzieć, to dlatego, że nie będzie jej słuchać, będzie udawać, że ma zarośnięte uszy. Jak bolesna rzecz musiała spotkać rodzinę Rzeźnika, który w filmie reprezentuje społeczeństwo, na łono którego wracają dzieci-żołnierze, skoro o innych budzących przerażenie nie waha się powiedzieć. Reżyser pozbawia złudzeń, nie przyniesie ocalenia nawet pierwsza, czysta i niewinna miłość do albinosa Czarodzieja, którego amulety i zaklęcia nie zaczarują ich wspólnej przyszłości, choć dla niej zdobędzie coś niemal niemożliwego - białego koguta, jednak ta historia nie jest pozbawiona nadziei. Ponad tym wszystkim, niesprawiedliwością, gwałtem i przemocą najsilniejsza jest bowiem instynktowna chęć przetrwania. I siła, by nie zabić tego nowego życia, które nie jest winne temu, że zawiązało się w tak dramatycznych okolicznościach.

Film ukazuje jak w przypadku dzieci-żołnierzy nieostra jest granica między katem a ofiarą, choć dzięki temu, że kanadyjski reżyser oparł się pokusie epatowania przemocą i nie znajdziemy tu koszmarnej dosłowności: bryzgającej krwi i rozrywanych kulami ciał, a w zamian cienie realizmu magicznego i podszytą smutkiem przeznaczenia i tęsknotą, transową angolską muzykę, łatwiej było utrzymać dziecięcą wrażliwość głównej bohaterki (nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem dla najlepszej aktorki na Festiwalu w Berlinie, znaleziona na ulicy, poruszająca i niezwykle wiarygodna Rachel Mwanza).

Kim Nguyen uniwersalizuje całą historię, nie umiejscawia akcji w jakimś konkretnym miejscu, bo dramaty dzieci-żołnierzy zdarzają się wszędzie, oczywiście kontekst Czarnego Lądu jest stale obecny, ale strony konfliktu nie podlegają ocenie, kto ma rację, kto jej nie ma, nie ma tu nawiązań do etnicznego podłoża spięć, wiadomo jedynie tyle, że wojska rządowe i bojownicy Wielkiego Tygrysa rywalizują o surowce. Nie wiemy, jak dalej potoczyły się losy Komony, a tym samym jak wygląda życie dzieci-bojowników po wygaśnięciu konfliktu, czy utracone dzieciństwo można jeszcze odzyskać, czy upiory przeszłości nigdy nie dadzą o sobie zapomnieć.

„Kupujemy” tę opowieść dzięki temu, że całość jest bardzo poruszająca i sugestywna, warto zwłaszcza podkreślić przekonujący wątek "prania mózgu" wcielanym do armii dzieciom. Jedynie nieco bajkowe jak dla mnie zakończenie sprawia, że po początkowym wstrząsie, ten trudny i bardzo ważny z punktu widzenia współczesności temat jakoś się rozmywa. I może się okazać kolejnym, egzotycznym obrazem pełnej mitów i czarów, pachnącej kałasznikowem Afryki, która poraża w równym stopniu urodą, co rozpaczą.

Zwiastun: